Murawski: Ten remis nas nie satysfakcjonuje

01
sie

- Wywozimy z Kielc jeden punkt. Najważniejsze, że nie przegraliśmy, jednak szczerze mówiąc czuję niedosyt. Szkoda, że i tym razem nie udało nam się zwyciężyć - powiedział po meczu z Koroną kapitan Radosław Murawski.  


Po tym meczu cieszyć może fakt, że w odróżnieniu od poprzednich spotkań, nie straciliście gola na początku spotkania?
- Tak. To chyba jedna z większych zalet tego meczu. Zdawaliśmy sobie sprawę, że mamy z tym problem. Na treningach pracowaliśmy nad jego rozwiązaniem. Wszystko siedziało w naszych głowach. Mieliśmy problem z wejściem w spotkanie, z koncentracją na samym początku. Teraz chyba jest to już za nami. Jesteśmy świadomi naszych słabszych stron i przez to silniejsi. Niestety, nie przełożyło się to jeszcze na wynik, ale jestem przekonany, że w przyszłości pomoże nam to wygrać.

Na prowadzenie mogliście wyjść już wcześniej. Brakowało jednak centymetrów - raz piłka trafiła w słupek.
- Od samego początku walczyliśmy, aby zdobyć tę bramkę. Dlatego też cieszę się, że ciężka praca jaką wykonywaliśmy na boisku przyniosła efekt w postaci gola. Wcześniej mieliśmy już kilka sytuacji, które mogły zakończyć się trafieniem, jednak brakowało nam szczęścia. Wreszcie wszystko ułożyło się po naszej myśli – szybka akcja skrzydłem, świetne podanie Tomasza Mokwy i w końcu piłka spoczęła w siatce. Niestety, trwał to tylko chwilę...

Co się stało, że tak szybko straciliście bramkę?
- Zaraz po golu mówiliśmy sobie, że nie możemy stracić koncentracji. Plan był taki, żeby trochę ochłonąć, uspokoić się i zachować czujność. Wiedzieliśmy, że Korona po straconej bramce za wszelką cenę będzie chciała podnieść się i jak najszybciej wyrównać. Nie zdążyliśmy jednak nawet ochłonąć, a już dostaliśmy gonga. W rezultacie wywozimy z Kielc jeden punkt. Najważniejsze, że nie przegraliśmy, jednak szczerze mówiąc czuję niedosyt. Szkoda że znów nie wygraliśmy w Koroną.

Tak jak w poprzednich meczach sztab szkoleniowy rotował składem, tak dzisiaj wyszliście tą samą jedenastką co przed tygodniem.
- Cały zespół, nie tylko tych jedenastu piłkarzy, którzy zagrali od pierwszej minuty ciężko pracuje na treningach. Każdy stara się wypaść jak najlepiej, wielu z nas prezentuje podobnie wysoką formę. Dlatego też bardzo trudno przewidzieć kto konkretnie wystąpi w następnych meczach. Ja jednak cieszę się, że dzisiaj zagraliśmy w takim ustawieniu jak przed tygodniem, bo jest to dla nas jakaś forma uznania ze strony trenera za poprzednie spotkanie. Fakt, że dzisiaj postawił na tych samych piłkarzy znaczy, że jest zadowolony z naszej postawy w wygranym spotkaniu z Wisłą. Nie można jednak dyskredytować innych zawodników. Ci, którzy weszli w meczu z Koroną z ławki bardzo wiele nam dali. Wnieśli świeżość do drużyny, dodali szybkości naszym atakom, przenieśli je na wyższy poziom. Gdyby nie ich wkład, mecz mógłby skończyć się inaczej.

Pod koniec spotkania potrzebowałeś interwencji lekarzy. Kibice mają prawo martwić się o Twoje zdrowie?
- Nie, wszystko jest już ok. To było tylko draśnięcie nogi więc nic poważnego. Trochę odczułem starcie z przeciwnikiem, lecz najważniejsze, że nie okazało się to niczym poważnym i nie wyeliminuje mnie to z kolejnych spotkań czy nawet treningów.

Biuro Prasowe
GKS Piast SA